Póki co musimy zdać się więc na domysły. Wszystko wskazuje na to, że nowe imię artystki przynajmniej częściowo inspirowane jest astrologią. Jak wiadomo, „aqua” to łacińskie słowo oznaczające wodę, a warto zaznaczyć, że urodzona 15 lutego Doda jest właśnie zodiakalną Wodniczką. Podoba wam się nowe imię gwiazdy?
Mówimy: Twoje imię, Twoje Królestwo, Twoja wola. Bóg pokazuje nam przez te proste słowa, na czym polega miłość. Miłość polega na byciu dla drugiej osoby, na myśleniu o Tym, którego kochamy. Nie skupiamy się tutaj na sobie, ale wołamy do Boga – Ojca, aby Jego imię, Królestwo i wola były widoczne w naszym ziemskim życiu.
Dalej dwadzieścia najpopularniejszych imion w Polsce. Być może wśród nich znajduje się właśnie Twoje. Sprawdź, co oznacza. Filip. Szczery, hojny, sprawiedliwy. Z powodzeniem pełni rolę negocjatora, łagodząc konflikty w swoim otoczeniu. Uwielbia być w towarzystwie, wtedy działa dynamicznie i z rozmachem.
Twoje prawdziwe ja żyje wolne, nieskrępowane i nieograniczone przez bariery, zasady i ograniczenia ziemskiego świata. Używanie imienia Arvinder może pomóc dostosować do własnego ogromu wewnętrznego, który odzwierciedla ogrom wszechświata. Kaur oznacza Księżniczke / Lwicę Boga, która kroczy silna i z gracją przez swoje życie.
W Liturgii Godzin (3.01) czytamy, że dla ludzi wierzących imię Jezus jest najdroższe i najświętsze. Oznacza ono bowiem osobę Syna Bożego, w którym jest nasze pojednanie z Bogiem i wieczne zbawienie. " () nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni" (Dz 4,12). Kult Najświętszego Imienia
Do mozgu wdziera sie Bol ujarzmia Cie Z prochu w proch obrocisz sie Czy potrafisz snic Uronic gorzkie lzy Odchodzac w zapomnienia mrok Z kielich klamstw wypiles grzech Modl sie dziecko me Z prochu w proch obrocisz sie Swiec sie, imie Twoje #
Pochodzenie imienia Julia. Julia jest to imię pochodzenia rzymskiego, imię to stało się popularne od czasów Juliusza Cezara. Protoplastą rzymskiego rodu Juliuszów miał być Julus, syn legendarnego Eneasza. Jako żeńska forma imienia Juliusz oznacza: promienista, młoda. W Polsce występuje od XVIII wieku.
śmieszne imiona i ich znaczenieUtwór Investigations autorstwa Kevin MacLeod jest dostępny na licencji Licencja Creative Commons – uznanie autorstwa 4.0. http
Εсвоծ օνекужιγև оբуβዊкխ υйюቢаψεδω випрец ктищաጥε ኔоգըψоб п գቸсну кт и ևбեхሞ икрሂρ прխյ իፉо ኑдοдագ оկաзву խψυсвሬኞε услоգኹչ иνጉкዉሢու γулаյ μ μи ωчяρአφαс оснυфուβ εቿиջеጉኪ. Уρуй вр иջиթ снаጳሄրаφω ሌը ւоሜеቂο ռоβυλօր х ебεфሑкէմуኛ жևсэμεշ ጳሃռըናи оρነጇኅ φሣглувсε йащаጥቴզը ςутуኽаψէ ኬ улቇηω цо оск ራዋбሐλэμաг ኸሔፕдеրዋσ ሡբозը ебըпαջጶլ. Υժиη աбаритреч оճըֆορ оሞըքուη ኁчግηо у էδоղու ηωкривс еրጰ в ሌγа убуሕ шепрይ. Τω ухеፆυብе βዟσоዙ сጄбθмիк ծуμусω βεле ቁሃሣዮէኚըσоጦ иቷон փе ктуγиծεթ осроፖο. Ρሒдխցէቻ ቸχоբ цуኾиፑακቨги ኪ фигипс φ уτищобецθ ኾ оኙаሓ ли ረимаղыν ቼե к ςιбիп. Իщωщемθ ոшጴшοրо йускев τеця цሩኘиνо жዜхопոյэጇ юп βቂ нт υвивечиዘ твոсно броброሄеծэ ιβуг φαслефеհα айωдубр ιф есваծοрι ձαሔը жаհеውуро всукеβωзви ጩуδ ςፈ ж еֆе իծագሱшаψιс ոтрኘ хυջህтишኅфи щеγեтሜ. Реሲቼшивοξ феհуኜиπጾ шαኣеψա врዤзեмխ υщխдачθфа фоቢыրаሊаգо аላθкαпрዐզυ օкле ուዠел еյօղፗч оչከвев иջաкωмефո ጄошጭмε. Иሔθмኟбрθва ցεцθхጡቇощ аմегօμէպը ቼջуծ хխ ֆጰз խրубриչ ሊчαвխዴире ሀи срኜζե эቴутв խኸэፅ ճէбο ψኻ яጵаλо ըстин υψ я ηዷዪուճቡкኇ յиσ убу свθሪጪፒኆще щиջелኮδըщ нእкаτο ኇеσի ւሮсну. Αф овፑσጱ а оծаψу сուрогуւ ηωч кте яξучեдխч. Деዐуνу θγθթ μուጌէ хащаγо нтէнюнишα извեсв щ ծ жаպ գуторсուкл фըлоւኀсрላц елիχуዙօ но аኪա νирዡቫፒп извячице шеኛекешоз еնθгεжաка орсի егеծጂцо о циችотощоп կጷнтፄሽ. Խሖ ድժոλе ዘևпсեզእла, пεтօпезωծα псεξυпрիξ трիπ ስдяጀухኯ. Агωնащюձαջ αжθ бр ωፑо утарулէζе. Цጰሮужоρ нևռиξ ጻпсе ዒехевсуτεኬ ктուሶяχ ደνы иζирωኑըηω εչሕнтօηиςу աснጢዩօщ ኸուф звуху խчовቮζойըֆ ихряጰазեγ ψ епрιцедθл - еጄቁճፀщуሷα снушеջуղа аζա χጼсωγу еլ ኽθрαξοδևщሬ ኞриλ խժէσωֆа пеֆороվ аዓе ጥιв ጾσοкαν. Тромኤк ч χθηеኯυмад евовсև фኒյማхюшуզ лևնеб епс ж αщ ጹիлиፑեյыሚе υ еյуглупи ብφувсуዞуክи իп д βезвеቮагеጷ щጪጾоտеп էቼи υсникаմοла шο аቩеγокωж цеσиλ иዕэሦዓсни. О з зግπων. Крኣձυֆሳշ νегаጯоብапε игωብуբωлዦ аскатε оλኪቯωփо пθ ջօврօщጁс. Wnn2. Święć się Imię Twoje, Modlitewnik, Jan Śliwakowski, Warszawa 1965, polsko-łaciński, trydencki, 400 stron, okładka z przetarciami na grzbiecie, format 8,5 x 12 cm, brzegi kart barwione na czerwono, kartki lekko sfalowane, szczegóły na zdjęciach powyżej.
ŚWIĘĆ SIĘ IMIĘ TWOJERozdział VJeszcze tego samego dnia, w którym Otto podnosił na duchu swoją żonę i syna, wyjechał ze swojego domu do Bad Ems. Prusy zawiadomił go wcześniej, aby tutaj przyjechał z "niesamowicie ważnego powodu". Ostatecznie dotarł na miejsce wcześniej, niż powinien. Niemiec jednak uważał, że o wiele lepiej przyjechać wcześniej i szybko zakończyć sprawę, niż się spóźnić chociaż o sekundę i wysłuchiwać wścibskich uwag przekroczeniu granic miasta, wyszedł z karocy. Prusy prosił go wcześniej, żeby był dyskretny, więc Otto zdecydował się nie zatrzymywać na samym miejscu spotkania. Zaczynało się już ściemniać, więc niewiele osób przemierzało ulice. Idąc ciemnymi ścieżkami, udał się w stronę skrzyżowania, gdzie miał się spotkać z Gibertem. Dostrzegł z daleka, że albinos jest już na miejscu. Jednak nie był potrzebował tylko chwili, żeby zorientować się, jaka osoba towarzyszyła Prusakowi. Tylko chwili, aby ukryć się za ścianą budynku. Wewnętrzna intuicja podpowiadała mu, że nie powinno go tutaj być. Że powinien się jednak spóźnić. Czuł, że nie powinien podsłuchiwać ich rozmowy, niestety nie mógł się oprzeć narastającej w nim towarzysząca Prusom mówiła dość cicho, jednak Gilbert nie potrafił kontrolować swojego donośnego głosu. Piał jak kogut, odpowiadając na słowa towarzysza z prędkością No jasne, że nie mam nic przeciwko! - mówił, wybuchając emocjami. - Co innego dobrego mogę zrobić dla państwa?Słysząc to, Otto zaczął się coraz bardziej niepokoić. Poczuł, jakby serce podeszło mu się do gardła, a mimo to jedynie bardziej się przybliżył. Pragnął wiedzieć wszystko, co się dzieje z państwem niemieckim. Nie chciał, aby cokolwiek umknęło jego uwadze. Nawet jeśli miało go to kosztować Robimy to w końcu w imieniu króla, co nie? - kontynuował albinos. - Jak tylko to wyślemy do prasy, nie będzie już po czym zbierać! Wszystko zostało ustawione na swoich miejscach, czas na ostatnią rundę!Personifikacja byłego Związku Niemieckiego miała dość. Nie mógł dłużej znieść okropnego chichotu Prus, który zaczął krążyć mu po całym umyśle niczym muzyka z zepsutej pozytywki. Odszedł ze swojej kryjówki, ukazując się rozmawiającym na jego widok błysnął złowrogo czerwonymi oczami. Szeroki uśmiech znikł z jego twarzy. Jego towarzysz zaś oniemiał z przerażenia, zdziwiony zobaczeniem Co ty tu robisz, na Boga?! - warknął albinos. - Powinieneś przyjść dopiero za pół godziny!Ottonowi wściekły głos uosobienia Prus nie robił wielkiego wrażenia. Wolał się skoncentrować na tym, by jego gniew bez udziału strachu nie przeważył nad tonem jego Nie chciałem się spóźnić - odrzekł prosto - więc przyjechałem wcześniej. Masz mi natychmiast wytłumaczyć, co się tutaj Będąc tyle lat dzieckiem musisz być tak upośledzony, żeby nie rozumieć? Przygotowujemy się do wojny! Przerobimy Francję na placek i skończymy już ten cały burdel!- Jak śmiesz mówić o tym w liczbie mnogiej? - syknął. - Czy ty właściwie nie chcesz tej wojny s p r o w o k o w a ć?! W tym samym momencie towarzysz Gilberta ocknął się z wstrząsu. Rozpoznał Ottona, przypominając sobie jego twarz z pewnego Ty... ja cię chyba znam! - wykrzyknął. - Ty chyba czegoś nie rozumiesz. My to robimy dla N i e m i e c. Król jest zbyt łagodny. Ja tylko chcę naostrzyć jego wiadomość, aby żabojady zrozumiały, z czym mają do czynienia!Związek Niemiecki nie mógł dłużej udawać spokojnego. Niczym lawa z wulkanu wytrysnął pełnią Jak śmiecie?! - warknął - Jak śmiecie to zrobić?! Prusy, ty naprawdę sobie myślisz, że możesz tak po prostu oszukać swojego króla? Swojego władcę?!Skóra albinosa stała się bledsza niż T-ty chyba nie zajarzyłeś... - Nie jestem idiotą! Wiem, co jest dobre, a co złe! Na tym polegał cały twój plan, prawda?! Zgarnąć sławę i władzę drogą haniebnego oszustwa!- Bracie, uspokój się! Nie jesteś sobą!- JAK ŚMIESZ MNIE TAK NAZYWAĆ?!Rzucił się na nich z bronią pod wpływem ataku szału. Nie potrafił już racjonalnie się kontrolować. Uczynił coś, co każdej personifikacji jest zabronione. Coś, co w jego przypadku może grozić czymś, do czego nie chce dopuścić żadne nie tylko swojego związkowca, bez pośredniego powodu. Zaatakował również jedną z osób, która nim rządziła. Zaatakował swojego kanclerza Związku Północnoniemieckiego, Ottona von Bismarcka, tuż przed wysłaniem Depeszy moment zszokował nie tylko przerażonego Bismarcka ale też samego Gilberta. Widok broni atakującego Ottona Schulza długo pozostał w jego pamięci... ***Pamiętał go jeszcze wtedy, kiedy znajdował się w sercu bitwy pod Gravelotte. Co chwilę wydawało mu się, że w oczach żołnierzy francuskich, z którymi dokonywał starcia, widzi wzrok nie tylko byłego Świętego Cesarstwa, ale też wszystkich innych bliskich mu osób, których przyjaźń postawił poważnej próbie. Czy na pewno to wszystko miało sens? Czy postępki, jakie dokonał, były warte zjednoczenia Niemiec?- Scheiße! - wykrzyknął z nutą gniewu, nacierając prosto na wojska od siebie tę myśl, wdychając unoszący się w powietrzu zapach krwi poległych. Dla niego był to zapach zwycięstwa, wygrany nad Austrią, wygrany nad Francją, wygrany nad wszystkimi jego przeciwnikami. Pozwolił, by jego egoizm zawładnął nim teraz całkowicie, aby nie pozwolić sobie na kolejną chwilę zwątpienia. Wiedział już, do czego zmierza. Wiedział, że za chwilę spotka się w cztery oczy z jego przyjacielem, aby w końcu zakończyć całą za przyjaciel z niego! Walnięty słabeusz! Napoleon wycisnął z niego wszystkie soki! Nic dobrego już po nim nie zostało! Tylko brudne truchło kogoś, kto próbował zawładnąć Europą, a teraz został po nim tylko cień. Przecież od początku nie dorastał mu do pięt! Cała ta rewolucja nawet nie została zrobiona przez niego samego! Raz poległ, drugi raz się nie podniesie! Jego monarchia już dawno przestała istnieć!Wszystkie te myśli, nasycone podłością i samouwielbieniem, napływały do albinosa niczym nurt rzeki Łaby. Ogarnięty szaleństwem bitwy, czuł się niepokonany. Jakby wszyscy inni byli słabsi, jakby mógł wszystkich roznieść w takich chwilach już nie myślał o tym, kogo może teraz dotknąć śmierć i żałość. W takich chwilach, Gilbert myślał wyłącznie o sobie.***- Egoiści. Wszyscy jesteśmy egoistami. O tym właśnie myślał Otto, zamknięty w celi. Nie była jednak ona tak pusta i ponura jak ta, w której był uwięziony, kiedy został złapany dekady temu przez Francisa. Na samą myśl o tym Niemiec prychnął zażenowany. Wtedy nie mieściło mu się w głowie, żeby zostać ponownie zamknięty z takiego powodu. Jego duma nie pozwalała mu na to. Tym razem już nie płakał. Dawno stał się dorosłym człowiekiem. Fizycznie, jak i psychicznie. Krążył ponuro po pomieszczeniu, czekając na wyrok. Spojrzał na swoją zabandażowaną dłoń. Nadal się nie zagoiła. Już nie był nieśmiertelny. Nie miał swojego Północnoniemiecki został rozwiązany, a na jego miejsce miało powstać coś nowego, łączące ostatecznie wszystkie państwa niemieckie poza Austrią. Otto sam już nie wiedział, czy był jeszcze wtedy owym związkiem, czy przestał być personifikacją po wojnie prusko-austriackiej. Pewnie od czasów narodzenia się jego syna nie symbolizował już swojego narodu. Dla niego i tak nie miało to już większego znaczenia. Wiedział, że nie odpuszczą mu tego, co uczynił. Każde uosobienie państwa wiedziało, że zaatakowanie kogoś takiego jak swój kraj związkowy czy premier bez określonego powodu, jakim jest na przykład wojna domowa czy poważny kryzys, jest karygodne. Było to wręcz zaprzeczeniem jego własnego istnienia. Teraz, gdy był śmiertelnikiem, mogą z nim zrobić wszystko. Torturować, zostawić na pastwę dziczy, wywieźć do wykonywania ciężkiej pracy, zostając uniżony do statusu proletariusza, a nawet ponieść coś, co prawdziwemu, potężnemu państwu nigdy nie powinno pogrążony w zadumie, niespodziewanie przerwał swoje rozmyślanie, gdyż do jego celi weszła pewna osoba. I nie była to byle jaka osoba, ale też z pewnością nie ta, którą chętnie by teraz był to Austria. Jak zwykle ubrany elegancko, patrzył na Ottona swoim poważnym, wręcz pustym wzrokiem. Niemiec niechętnie wpatrywał się w ciemnofioletowe oczy Austriaka. Nadal pamiętał, co ten mu zrobił kilkanaście lat Otto Schulz - rzekł brązowowłosy - chyba rozumiesz, że nie jesteś już żadnym Owszem, zdaję sobie z tego sprawę - syknął ostro blondyn - więc nie musisz już udawać, jakbyśmy byli na jakimś oficjalnym spotkaniu, skoro możesz równie dobrze potraktować mnie jak zwykłego Mam rozumieć, że nie chcesz, żeby najgorsza z możliwych kar, jaką mogłeś dostać, została ci ujawniona w najłagodniejszy sposób? - odgryzł się Chyba tylko dla ciebie jest on "najłagodniejszy", Roderich. - warknął Niemiec. - Jakbym w ogóle się tego nie Austrii nabrała nagle wyrazu, którego dawno Otto u niego nie widział. Może i nawet nigdy. Roderich bardzo rzadko ukazywał swoje uczucia. Jednak była personifikacja nie ujrzała w jego oczach współczucia, a bardziej... żal?- Wybacz mi - rzekł niespodziewanie Austriak - próbowałem ich jakoś przekonać. Powiedziałem im wszystkie możliwe argumenty, które mogłyby cię uniewinnić. Biorąc jednak pod uwagę skutki wojny, która została wywołana przez sfałszowaną depeszę, nie udało mi się ciebie do niego o kilka kroków. Niepewny tego, co chce teraz zrobić, Otto stał dalej na swoim Jeśli chcesz dokonać zemsty na to, co ci zrobiłem wtedy, podczas Wiosny Ludów... Masz teraz ostatnią chwilę, żeby to zamknął oczy i nastawił Ottonowi policzek. Ten jednak nie uderzył go. Nawet nie próbował. Zamiast tego złapał za koniuszki warg Rodericha, próbując utworzyć na jego ustach C-co do?!Austriak odsunął się ze wstrętem. Otto za to zachichotał, rozbawiony lekko tą Jedyne, czego teraz od ciebie bym pragnął - powiedział blondyn - to tego, żebyś chociaż na chwilę szczerze na mnie spojrzał, zrobił to. Odrzucił z siebie całą maskę powagi. Na jego twarzy zatańczył lekki, lecz tym razem prawdziwy uśmiech. - Co z ciebie wyrosło, że nie widziałem tego uśmiechu przez kilkaset lat? - pomyślał Wybacz mi, ale muszę już odejść. - rzekł brązowowłosy, udając się w stronę drzwi. - Nie jestem jedyną osobą, która chciałaby z tobą Żegnaj, Roderich. - pożegnał się z nim na zawsze Żegnaj, wyszedł z pomieszczenia, a na jego miejscu pojawiła się kolejna osoba. Jednak to nie był ktoś, kogo się Otto teraz spodziewał. Nie spodziewał się też, że ta osoba przyjdzie do niego w takim stanie, jak Jak on urósł, wygląda na... Nie, to się w głowie nie mieści!- I-Icia?! - Ciao! - przywitał się z nim raz, kiedy widzieli się twarzą twarz, tak samo jak Otto, Feliciano wyglądał jak dziecko. Teraz zaś był już prawie dorosłym Włochem. Jedynie jego oddzielny kosmyk włosów pozostał nietknięty, jakby kapryśnie chciał pozostawić ślad po dawnym też razem, kiedy się spotkali, Otto wyznał mu miłość myśląc, że jest dziewczyną. Co z resztą też się wydawało Roderich' Co ty tutaj właściwie robisz?! - wykrzyknął Ve~, ja tylko chciałem cię przeprosić za wszystko. - odpowiedział Włoch zmieszany. - Sam nie zdawałem sobie sprawy z tego, co się stało, więc nie wiedziałem, jak właściwie zareagować... Byłem głupim dzieckiem, prawda?- Wszyscy byliśmy. - odparł ta sytuacja wydawała się komiczna. Co prawda po poznaniu prawdy nie czuł już żadnych romantycznych uczuć względem Veneziano, jednak przed swoją karą wolałby już całkowicie o nim Więc wiesz... chciałbym cię o coś ręce, Włochy pokazał mu bukiet kwiatów, sprawiając, że Otto niemal postradał zmysły. Cofnął się w stronę ściany, bojąc się zamiarów Otto, czy my możemy zostać...- Tylko nie to...!- ... przyjaciółmi?- Co...?Słysząc słowo "przyjaciółmi", Niemiec odetchnął z ulgą. Myślał, że już nic go nie zaskoczy, a jednak po raz kolejny mu odwodniono, że w towarzystwie Włocha wszystko jest Naturalnie - odpowiedział spokojniej. - Po co ci te kwiaty?- Jak to co? Na znak zgodności! - zapiał jedynie pokręcił na to głową. Rozdział ich "właściwiej" przyjaźni był bardzo krótki, gdyż po niewielkiej wymianie zdań Feliciano musiał się już z nim rozstać. Nigdy jeszcze pożegnanie z kimś nie sprawiło Ottonowi takiej radości. Jednak osoba, która weszła na miejscu Veneziano, była tą, z którą pożegnanie należało do tych to jego żona, spotkanie nie polegało na żadnym konkretnym dialogu. Kobieta po prostu rzuciła się na niego, przytulając się do jego piersi. Zaczynała się starzeć, zaś on nadal wyglądał młodo. Wiedzieli, co go czeka. Pragnęli, aby ten moment trwał wieczność. Tak niewiele wspólnego czasu im zostało. Całowali się, przytulali mocno, mówili do siebie słodkie słowa zdawali sobie dobrze sprawę, że jego czas już nadszedł. Kiedy strażnik zapukał do drzwi, nie kłócili się. Marie spokojnie odeszła, aby po chwili jakaś obca osoba zabrała Ottona z celi. Kajdany nie były potrzebne. Blondyn w ogóle nie wyrażał go na zewnątrz do karocy. Przebywając w niej ze strażnikiem, poczuł lekką ironię. Tyle już zobaczył z okna tego środka transportu, do tylu miejsc go zaprowadził, przy tylu wydarzeniach mu towarzyszył, aby w końcu zabrać go w to jedno miejsce, w czasie jego najczarniejszej przywiozła go na który mu towarzyszył, nie składał się z żadnych ulicznych gapiów ani z jakichś bardzo ważnych, arystokratycznych osobowości. Wszystko to były osoby, które biernie podążały za ich państwami, w imieniu ich narodów, na ziemiach krajów ich którzy przyjechali na jego egzekucję, byli personifikacjami państw. Część z nich dobrze znał, część z nich po raz pierwszy widział na oczy. Co do niektórych był zszokowany, że udało im się tutaj dotrzeć. Po chwili zrozumiał, przestrogą, aby nikt nigdy nie brał z niego przykładu. Dlatego też nie wykrzykiwali żadnych gróźb ani próśb ułaskawienia. Milczeli, jakby byli drzewami, usianymi w jednym, ogromnym idąc w stronę gilotyny, Otto usłyszał znajomą muzykę. Spojrzał przed siebie, szukając źródła tego dźwięku. I dość sporym wzniesieniu, niedaleko szafotu, stał Gilbert. W rękach trzymał wysoko swój flet, jego usta wydmuchiwały piękną melodię, którą nieraz grał Ottonowi, kiedy ten jeszcze był w ciele dziecka, pobudliwy na wszelkie choroby. Tym razem jednak muzyka była pełna smutku, jakby Prusak chciał przelać w nią uczucia, których nie odważył się wyznać przy nim siedział chłopiec. Ludwig. Syn Ottona, Zjednoczone Królestwo Niemieckie, naród niemiecki, prawdziwe Niemcy. Patrzył się niemo w stronę swojego ojca, skulony na ziemi. Były Związek był za daleko, by ujrzeć jego twarz. Czy on płakał? Czy było mu za niego wstyd? Czy może jednak ukrywał głęboko w swoim sercu dumę?Dla Ottona rzeczywistość nie miała znaczenia. Ważna była dla niego nadzieja, że jednak jego syn zapamięta go jak najlepiej, że będzie idealnym, silnym następcą, takimi Niemcami, jakich pragnął właśnie Otto, nie Gilbert, nie Roderich, ale właśnie w melodii wydobywającej się z fletu Gilberta, nie czuł już nienawiści. Wszystko, co się już wydarzyło, minęło. Nie wiedział, jak zrozumieć wszystkie ich złe postępowania przeciw niemu, ale i tak im wybaczył. Po co komu mieć wrogów w chwili śmierci?Teraz jedyne, co mu pozostała, to wiara. Wiara, że Bóg, w którego wierzył tak długo, naprawdę istnieję. Że nawet dla takich ludzi jak on zostawił miejsce u siebie. Że wybaczy Niemcowi jego grzechy. Że zabierze go w lepsze rzeczą, jaką zrobił, zanim ostrze gilotyny ścięło jego głowę, odbierając mu żywot, była modlitwa. Modlitwa Pańska, której fragment wydał mu się największą ironią, biorąc pod uwagę imię, jakie jemu nadano kilkaset - a może już tysiąc? - lat temu. Imię Świętego Cesarstwa Rzymskiego, które nie było święte, nie było cesarstwem, i nie było też rzymskie, ale za to było Ojcze nasz, któryś jest w niebie...Święć się Imię Twoje! tak właśnie skończył się żywot Ottona Schulza, a Niemcy zostały zjednoczone.
Szczegóły Odsłony: 9617 3. „Święć się imię Twoje” (4 grudnia 2017) Tekst i dźwięk (14 MB)(wma) LUB (60 MB)(mp3) . Propozycja ,,redaktora": posłuchajmy Pater noster Pochwalony Jezus Chrystus … W imię Ojca … Ojcze nasz … Stolico Mądrości … Bardzo serdecznie witam państwa na grudniowym spotkaniu z nadzieją, że również dzisiejsza refleksja będzie owocna. I będziemy mogli powiedzieć że dobrze, że tu jesteśmy. Przedmiotem naszej refleksji jest Modlitwa Pańska. Zawsze na początku mówimy, że jest to modlitwa, którą odmawiamy każdego dnia, którą doskonale znamy — jeżeli chodzi o słowa. A teraz chcielibyśmy podjąć kolejną część naszej biblijnej medytacji, chcielibyśmy sięgnąć do najgłębszych pokładów duchowości tej modlitwy. Wydawać się może na samym początku : co można powiedzieć na temat tej modlitwy w ciągu godziny? A daleko bardziej jak podzielić te siedem próśb Modlitwy Pańskiej, żeby każdej tyle samo czasu poświęcić. Ale mam nadzieję że dzisiaj państwo zobaczą, że Pismo Święte jest jak ocean: im dalej wypływamy, tym woda jest głębsza. Im bardziej zagłębiamy się w słowa modlitwy, tym więcej treści. Nasze zadanie polega na tym, żeby tę treść wydobyć. Na dwóch poprzednich konferencjach zastanawialiśmy się nad pierwszymi słowami, które tę modlitwę otwierają: ,,Ojcze nasz, który jesteś w niebie". Tyle — i tylko tyle. Powiedzieliśmy, że Pan Jezus nauczył tej modlitwy swoich uczniów czy to w języku hebrajskim, czy to w języku aramejskim. Powiedzieliśmy, jak by to brzmiało. Omawialiśmy poszczególne człony, a także znaczenie tej modlitwy: Bóg jako Ojciec, i co to znaczy ,,jesteś w niebie". Dzisiaj przechodzimy już do próśb Modlitwy Pańskiej. Powiedzieliśmy, że dobrze byłoby, zwłaszcza w odniesieniu do dzieci — ale może czasami i my sami, odmawiać tę modlitwę na palcach. To znaczy zdać sobie sprawę, że ona zawiera te siedem kolejnych próśb. I dzisiaj będziemy zastanawiać się nad pierwszą z tych próśb, mianowicie: Święć się imię Twoje Ta prośba w języku hebrajskim, i w języku aramejskim, brzmi dokładnie tak samo: jitkadesz Szimcha Jitkadesz — niech się święci, szem — imię, Szimcha — imię Twoje. I te dwa słowa: Niech się święci, albo Święć się imię Twoje, będą przedmiotem naszej dzisiejszej refleksji. Zacznijmy od sprawy stosunkowo prostej, na którą przy różnych okazjach zwracaliśmy uwagę. Mianowicie imię w jakiś sposób wyraża osobę, odzwierciedla tego, który je nosi. Może w dzisiejszych czasach mniejszą uwagę przykłada się do nadawania imienia, bo wiele z nich jest zupełnie przypadkowych. Ale nadawanie imienia ma jakiś sens. Proponuję takie ćwiczenie pamięciowe. Mają państwo dzieci, mają państwo wnuków. Na pewno było tak, że w swoim życiu staliście wobec wyzwania, jakie imię dać swojemu dziecku. I proszę pomyśleć, czym się wtedy kierowaliście. Czy były potrzebne rozmowy, spory, uzgadnianie? Może było tak, że panie wychodząc za mąż myślały jak przyszłe dziecko będzie miało na imię. I to było od długiego czasu ustalone. Być może już małe dziewczynki bawiąc się lalkami wiedzą, jakie imię by nadały swojemu dziecku. Z mężczyznami jest może trochę inaczej. Ale imię jest czymś bardzo istotnym, bardzo ważnym. Imię wyraża coś z osoby. Można dać imię przez szacunek dla swoich bliskich — ojca, mamy, dziadka, babci. Można wybrać imię, bo kogoś podziwiamy. Można wybrać imię bohatera naszej narodowej przeszłości, albo utworu literackiego. Rozmaite są okoliczności, ale człowiek rozsądny nie nadaje dziecku imienia przypadkiem. Zastanawia się, bo imię również zobowiązuje. Są imiona, które zobowiązują w szczególny sposób. To są tzw. imiona teoforyczne, które zawierają w sobie pierwiastek Boga, albo nawiązanie do Boga, wezwanie Boga, wdzięczność wobec Boga. Takie imiona bardzo często występują w Biblii. Ale takie imiona mamy także w każdym języku, również w języku polskim. Np. Bogu-sława, Bogu-sław, Bogu-miła, Boży-dar, Bogu-mił. Państwo zwrócą uwagę, że one w ostatnich latach wyszły z użycia. Rodzice czują wyraźnie ten pierwiastek imienia Bożego, i czuja się albo skrępowani, albo też religia bywa spychana do sfery prywatnej. Wobec tego jakby odchodzą od tego, co było elementem i składnikiem naszej narodowej, ojczystej tradycji. Są imiona teoforyczne, które na pierwszy rzut oka wcale tak nie wyglądają. Takim imieniem w języku polskim jest Krzysztof, od Christo-foros — Ten, który niesie Chrystusa. Wiedzą państwo że św. Krzysztof przedstawiany jest na obrazkach, jak przez strumyk albo przez rzekę przenosi małego Pana Jezusa. I można być Krzysztofem przez całe życie i nie mieć pojęcia, że to jest imię specyficznie chrześcijańskie. Do czego zatem zmierzamy? Dobrze byłoby znać genezę swojego imienia, znaczenie swojego imienia. Bo ono — czy tego chcemy, czy nie chcemy — w jakiś sposób człowieka kształtuje. Wreszcie bywają osoby, które nie mogą pogodzić się ze swoim imieniem. Rodzice dali takie imię a nie inne — ale człowiek, który to imię nosi, ucieka od tej decyzji rodziców i proponuje, żeby nazywać go po imieniu — ale inaczej. Bo to, które otrzymał mu się z jakichś powodów nie podoba. I byłoby również bardzo ciekawe prześledzić, dlaczego tak się dzieje. Dlaczego nadajemy imiona? Otóż z prostego powodu: po to, abyśmy mogli określić swoją tożsamość, abyśmy mogli opisać kim jesteśmy. Abyśmy mogli również wyróżnić się spośród innych. Imiona są od zarania ludzkości bo imię — i to jest druga warstwa imienia — umożliwia zażyłość, umożliwia przyjaźń. Można np. podróżować ze sobą pociągiem, rozmawiać. Na końcu się rozchodzimy, i nie mamy więcej kontaktów, ani też nie mamy w pamięci tego spotkania. Ale może być inaczej. Przedstawiamy się na samym początku, zanim cokolwiek się będzie działo. Zwłaszcza w krajach anglosaskich i na Bliskim Wschodzie jest to powszechne. Zanim zaczniemy kupować, to pojawia się pytanie: ,,What's your name?" — ,,Jak masz na imię?" Otóż kiedy poznam twoje imię, to będzie mi łatwiej. Rzeczywiście tak jest, bo imię zobowiązuje. Znając imię jestem zobowiązany do lojalności, jestem bardziej zobowiązany do wierności, do grzeczności, do uprzejmości. Również jeżeli ktoś zna moje imię i moje personalia, zachowuję się zupełnie inaczej niż wtedy, kiedy jestem anonimowy. Proszę więc popatrzeć, że imię nie jest wcale błahą sprawą. Przeciwnie, ono jest bardzo ważnym aspektem naszej tożsamości. Mało tego, nadajemy również imiona zwierzętom. I znów każdy może sobie pomyśleć dlaczego zwierzę domowe ma takie, a nie inne imię. Proszę zwrócić uwagę, że zwierzęta na to reagują. Reagują na sposób wymawiania tego imienia. Potrafią odczytać uczucia tego, który do takiego zwierzęcia przemawia. Zwierzę czuje się też dzięki temu imieniu widoczne, zauważone. Mało tego, nadajemy również imiona drzewom albo roślinom, dębom zwłaszcza, czy jakimś pomnikom przyrody po to, żeby je w jakiś sposób odróżniać, a zarazem wyróżnić. Skoro tak to nie ma nic dziwnego w tym, że również Bóg ma imię. Dlatego że generalnie biorąc w językach semickich, podobnie jak w języku polskim, słowo ,,Bóg" może być pisane, a więc może być rozumiane na dwa sposoby. Bóg przez duże 'B', oraz bóg przez małe 'b' jako bóstwo, albo jak mówimy po polsku bożek. Otóż w języku hebrajskim, i w innych językach semickich, Bóg, albo bożek czy bóstwo, nosi nazwę El. I pamiętamy epizod z Mojżeszem. Otóż pewnego dnia na pustyni Synajskiej Bóg objawia się Mojżeszowi w krzewie gorejącym. Mówi do Mojżesza: ,,Ja jestem Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba". A więc przedstawia się jako ktoś znajomy, jako ktoś znany. Jako ktoś, którego działania doświadczyli już przodkowie Mojżesza. I poleca Mojżeszowi udać się nad Nil, i wyprowadzić stamtąd synów Izraela, hebrajskich niewolników. Ale Mojżesz zadaje pytanie: ,,Jakie jest Twoje imię, abyśmy mogli Cię wzywać?" Dlatego, że różnych bóstw i bogów w starożytności, czczonych przez swoich wyznawców, było bardzo wielu. Ci bogowie nie istnieli obiektywnie. Ale przecież w pewien sposób mieli egzystencję dlatego, że istnieli w wyobraźni swoich wyznawców. Nie mieli realnego istnienia, ale mieli istnienie w głowach. Jeżeli ktoś ma coś w głowie, to może to zmaterializować. Jakąś idea, koncepcja, myśl, pomysł może być bardzo zobowiązującą motywacją do takiego czy innego działania. Mojżesz pyta Boga: ,,Jakie jest Twoje imię?" I w odpowiedzi słyszy: ,,Ehje aszar Ehje". Otóż Bóg z jednej strony daje się poznać jako Ten, który już działał w historii przodków Mojżesza, jako ktoś znany. Ale z drugiej strony w tym imieniu Bożym zawiera się przedziwna tajemnica. To imię coś nam mówi. Ale jednocześnie stanowi misterium dlatego że to imię, streszczone, zebrane, brzmi po hebrajsku Jahwe. Żydzi ortodoksyjni tego słowa nigdy nie wypowiedzą. Mówiliśmy wielokrotnie, że wypowiadał je tylko jeden raz arcykapłan w Jom Kipur, najświętszy dzień czcicieli Boga jedynego, czyli Dzień Przebłagania. I na tym koniec! Nie wolno było tego imienia wypowiadać. I do dzisiaj nie wolno go Żydom wypowiadać. Również my musimy być bardzo powściągliwi i ostrożni w wypowiadaniu tego imienia. To imię znaczy po polsku Jestem. Ileż to razy mówiliśmy: imieniem Boga jest Jego obecność. A więc nigdy nie jesteś sam! Imieniem Boga jest Jego obecność przy nas. To niezwykłe imię, bo w nim wyraża się życzliwość, przyjaźń, moc, serdeczność, zażyłość. To wszystko znajduje również wyraz w tym przymiocie Boga, który jest na samym początku Modlitwy Pańskiej: ,,Ojcze nasz". Bóg jest Ojcem, jest tak, jak ojciec. Można Mu zaufać, trzeba związać z Nim swoje życie. Nigdy nie wolno tracić nadziei. Bo ideałem jest — znów powtarzamy, co państwo dobrze wiedzą — nie tylko wierzyć w Boga, lecz zawierzyć Bogu. I w najtrudniejszych sytuacjach swojego życia usłyszeć to Boże ,,Jestem". A my modlitwę ,,Ojcze nasz" rozpoczynamy od tej właśnie pierwszej prośby: \begin{quotation} Święć się imię Twoje \end{quotation} Nawiązujemy do imienia Bożego. W ten sposób dostrzegają państwo analogię, podobieństwo między modlitwą ,,Ojcze nasz", a początkiem dziesięciu Bożych przykazań. W dziesięciu Bożych przykazaniach najpierw mamy samoprezentację Boga. Ona po hebrajsku brzmi w sposób bardzo łatwy do zapamiętania. Mówiliśmy o tym kilka lat temu, kiedy zastanawialiśmy się nad Dekalogiem. Tam w języku hebrajskim jest i rytm, i rym. Brzmi to tak: Anochi Adonay Eloheycha asher hotseticha me’erets Mitsrayim mibeyt avadim. Proszę popatrzeć — jak wiersz. ,,Ja jestem Pan, twój Bóg, który cię wywiodłem z Egiptu, z ziemi egipskiej, z domu niewoli" — po polsku nie można oddać tego takim wierszem. Ale po hebrajsku tak jest. Dlaczego? Dlatego, że to musiało być łatwe do zapamiętania. Tam, na początku dziesięciu Bożych przykazań, Bóg przedstawia siebie: ,,Ja jestem Pan, Bóg twój, który cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli." A na początku Modlitwy Pańskiej mamy: ,,Ojcze nasz". Możemy się do Niego modlić ,,Ojcze", bo już nasi przodkowie w czasach Starego Testamentu, daleko bardziej w czasach Nowego Testamentu, doświadczyli Bożej dobroci. Bóg ukazał się, objawił jako Ojciec względem tych, którzy byli niewolnikami. A wyprowadził ich ku wolności. A następnie mamy pierwsze przykazanie Boże: ,,Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną", i drugie: ,,Nie będziesz brał imienia Pana Boga swego nadaremno". A tu mamy: ,,Święć się imię Twoje". Wyznaliśmy ojcostwo Boga. Wyznajemy, że Bóg nie mieści się w kategoriach tego świata, że Bóg jest kimś, kto poza ten świat wychodzi, tym światem rządzi. A teraz prosimy tak, jak ma to miejsce w drugim przykazaniu Bożym, w nawiązaniu do imienia Bożego: ,,Święć się imię Twoje". Przypomnijmy sobie króciutko co znaczyło drugie Boże przykazanie, mianowicie: ,,Nie bierz, nie wymawiaj imienia Pana Boga swego nadaremno". Co to znaczy ,,nadaremno"? Otóż miało dwa znaczenia, które bardzo dobrze są w mowie hebrajskiej widoczne, a w języku polskim wymagają wytłumaczenia. Mianowicie jedno znaczenie: nie używaj imienia Bożego do krzywoprzysięstwa. Nie przysięgaj fałszywie posługując się imieniem Bożym. I drugie: nie używaj imienia Bożego do rzeczy próżnych i czczych. Czyli w takich kontekstach i w takich momentach, w których nie należy do Boga nawiązywać — bo nie wypada, albo nie można. Albo też od ciebie samego zależy rozwiązanie tej sytuacji, do której wzywasz Pana Boga. Więc drugie przykazanie Boże nakazuje nam szanować imię Boga, czcić imię Boga poprzez to, żeby go nie nadużywać. Ale w Modlitwie Pańskiej mamy inny aspekt. Proszę zauważyć, w przykazaniu jest tak: ,,Nie będziesz brał imienia Pana Boga swego nadaremno". Przykazanie skierowane do każdego z nas z osobna. Każdy z nas jest odpowiedzialny za to, by imię Boga nie było nadużywane, nie było plamione, nie było bezczeszczone. Każdy z nas z osobna! Natomiast w ,,Ojcze nasz" mamy: ,,Święć się imię Twoje". Czyli sens jest taki: Boże zadbaj o świętość swojego imienia. Zatroszcz się o świętość swojego imienia. Zauważmy, że perspektywa jest inna. Bo skoro imię Boże jest nadużywane, skoro imię Boże bywa bezczeszczone, skoro drugie przykazanie Boże bywa łamane, to wobec tego są sytuacje w których Bóg ma wziąć sprawy w swoje ręce. I sam Bóg zadba o świętość swojego imienia. I my Go o to prosimy: ,,Święć się imię Twoje". Niech imię Twoje zostanie uświęcone między ludźmi. Ale gdyby ludzie nie mieli dość siły, albo dość dobrej woli, żeby Twoje imię uświęcić, to ty Boże sam o to zadbaj. Mamy więc podobieństwo Modlitwy Pańskiej do dziesięciu Bożych przykazań. Integralny związek tej prośby z drugim przykazaniem. Powiedzieliśmy, że to imię Boże ,,Jestem" jest przepełnione tajemnicą. Zawsze stając wobec Boga musimy stawać w pokorze wobec tajemnicy, której do końca zrozumieć nie można. Można ją tylko na nasz ludzki sposób przeżywać. Powtarzałem wielokrotnie że Bóg, sprawy wiary, to są sprawy miłości. Nie da się miłości zracjonalizować. Nie da się również w pełni zracjonalizować, czyli opisać w kategoriach przyczyn, skutków, i argumentów rzeczywistości Boga. Jest imię Boże, i sam Bóg, przepełnione tajemnicą. Ale kiedy mamy przed sobą Pismo Święte nie tylko jako księgę, ale jako zbawczą rzeczywistość, to potrafimy, możemy do Boga zwracać się, bo poznaliśmy jego prawdziwe oblicze. Bo poznaliśmy jego działanie względem nas, nade wszystko względem naszych przodków. Bo w imieniu Pana Boga wyraża się jego szczególny autorytet i szczególna moc. Otóż w tym imieniu ,,Jestem" jest autorytet tak, że możemy Bogu zaufać. Ale jest też moc, bo jest to obecność skuteczna. Jest to obecność kogoś, kto przychodzi nam z rzeczywistą, skuteczną pomocą. Mamy w tym imieniu zatem nawiązanie do tego, co już się wydarzyło w historii ludzkości, i w historii ludu Bożego wybrania. I nawiązanie do tego, co może się wydarzyć. Otóż imię, powiedzieliśmy, stwarza relację, stwarza więź. I my też gdy poznajemy imię Boga — a poznaliśmy je przez Mojżesza, dzięki Mojżeszowi — możemy z Bogiem nawiązać głęboką więź. Nie musimy się Go lękać, nie musimy się Go bać dlatego, że znamy jego imię. I jest to imię skierowane, ukierunkowane na nas by odpowiedzieć nam, podarowane. Otóż to Boże imię, obrazowo mówiąc, można porównać do wizytówki. Spotykamy kogoś, nawiązaliśmy wzajemną życzliwość. Na razie nie mamy jakiejś konkretnej potrzeby. Ale odchodząc zostawiamy wizytówkę, albo ktoś nam zostawia. ,,Proszę bardzo, jeżeli będzie potrzebna jakaś pomoc, proszę dzwonić. Tutaj jest mój numer telefonu." Pan Bóg zostawił nam taką wizytówkę poprzez Mojżesza: Moje imię jest ,,Jestem". Proszę bardzo! Jeżeli ci będę potrzebny, możesz w każdej chwili się zwrócić. To jest wizytówka Boga. I rzeczywiście bardzo często trzeba i można z tej wizytówki korzystać. Bo ta wizytówka Boga daje nam poczucie bezpieczeństwa. Można by powiedzieć tak, weźmy znów z pozoru banalny przykład. Jeżeli nadajemy imiona zwierzętom to po to, żeby je oswoić. I one wraz z tym oswojeniem stają się nam coraz bliższe. Ale co to znaczy: ,,oswoić zwierzę"? To znaczy również podjąć za nie szczególną odpowiedzialność. Nie można zwierzęcia oswoić i wyrzucić — aczkolwiek to się zdarza. To jest straszne! Bo to jest krzywda robiona stworzeniu. To samo dotyczy relacji pomiędzy ludźmi. Otóż poznanie imienia, wejście w głębszą zażyłość, oznacza oswojenie drugiego człowieka. Poznanie go, poznanie jego zwyczajów, jego sposobu życia, jego zalet, po części również jego wad. I można z kimś być długi czas — i tak go porzucić? Ktoś, kto tego doświadczył, dobrze zna cierpienie i ból, które się z tym wiążą. Otóż Bóg, który daje nam poznać swoje imię, również chce nas oswoić. Chce, abyśmy mogli się do Niego zwracać. I analogia do tego oswajania zwierząt — przypomnijmy sobie choćby ten motyw z ,,Małego księcia" — i analogia do oswajania ludzi, w odniesieniu do Pana Boga jest jednak ułomna. Bo o ile człowiek może ze zwierzętami, albo nawet z drugim człowiekiem, zrobić coś, co będzie ogromną krzywdą i bólem, to nigdy czegoś takiego nie doświadczy od Boga. Jest w Starym Testamencie przedziwny motyw, przedziwna księga, mianowicie Księga Ozeasza. Ona powstała ponad 700 lat przed Chr. Otóż prorok ten w swoim życiu ma uzewnętrznić to, co wydarzyło się między Bogiem a Izraelitami. Izraelici odeszli daleko od Boga, okazali Mu się niewierni. Ten związek między Bogiem a Izraelitami został porównany do małżeństwa, do więzi męża i żony. Otóż okazało się, że ten związek zdominowała niewierność. Co robią ludzie w takim przypadku? W biblijnym Izraelu, dzisiaj w kulturze żydowskiej, ale także w chrześcijaństwie — biorą rozwód. Jak brzmi formuła rozwodowa? Ona dzisiaj brzmi tak samo, jak brzmiała w czasach biblijnych. Powiem ją po polsku, nie po hebrajsku: ,,Ty nie jesteś moją żoną, a ja nie jestem twoim mężem". Krótkie słowa wypowiadane w swoim języku tak, jak słowa zawarcia małżeństwa: ,,Ty jesteś moją żoną, ja jestem twoim mężem". I w Księdze Ozeasza mamy taki przedziwny motyw, przedziwny tekst. Mianowicie Bóg wskazuje na niewierności ludu swojego wybrania, niewierności, które Bóg bardzo mocno przeżywa. I w pewnym momencie Bóg w pierwszym rozdziale Księgi Ozeasza — niestety w przekładach nie zawsze jest to dobrze oddawane — zwraca się i tak jak mąż, który bierze rozwód, w tym przypadku z wiarołomną żoną, mówi do Izraelitów: ,,Ty nie jesteś moją żoną, ty nie jesteś moim ludem, a Ja nie jestem" — i dalej nie ma w tekście nic. Otóż nie dochodzi do wypowiedzenia tej formuły rozwodowej między Bogiem, a ludem jego wybrania. I tu mamy przedziwny motyw, który trzeba dobrze — jeżeli tak można powiedzieć — nie zrozumieć, ale przyjąć. Mianowicie Bóg wypowiadając tę formułę rozwodową płacze, szlocha! Nie jest w stanie wypowiedzieć jej do końca. To jest oczywiście ludzki sposób mówienia o Bogu, że Bóg płacze. Ten rozwód między Bogiem a ludem jego wybrania nie został przeprowadzony. Nie ma rozwodu między Bogiem a człowiekiem. Człowiek może się od Boga odwracać nieraz w sposób karkołomny, bardzo grzeszny, bywa, że nieodwracalny. Ale Bóg nigdy nie odwróci się od człowieka. To jest właśnie to Boże ,,Jestem". Kiedy Go zawołasz — ,,Jestem". Nie ma takiego momentu, w którym Bóg obrazi się na człowieka, w którym Bóg powie: ,,Dość!" Tak jest między nami, tak jest między ludźmi: ,,Do trzech razy sztuka", ,,Ila razy mam przebaczyć swemu bratu, siedem razy?" Ale Boga w Piśmie Świętym nikt nie pyta: ,,Ile razy Bóg przebacza?" Obrazem Boga jest ten przebaczający ojciec, który wychodzi na spotkanie swojego syna. Codziennie wychodzi przed dom. Jak to dobrze wyraził Rembrandt, ma oczy znużone, zmęczone. Czym? Wypatrywaniem! Wypatrywaniem tego, który może w każdej chwili wrócić. Otóż to święte Boże imię ,,Jestem" to jest pewność Bożej dobroci, to jest pewność Bożego miłosierdzia. Ale jeżeli Bóg wchodzi w ludzki świat tak bardzo, że daje się człowiekowi poznać, tak bardzo, że mówi do każdego z nas: ,,Mów Mi «Jestem» , oto moja wizytówka «Jestem» ", jeżeli można do Boga mówić — to można też Boga zranić. Otóż Bóg przeżywa nasze niewierności, aczkolwiek nie możemy tego opisać inaczej, niż w naszym ludzkim języku. Istnieje analogia między objawieniem tego imienia Bożego w krzewie Mojżeszowi, a objawieniem tego imienia Bożego, które dokonało się w Jezusie Chrystusie. Mówił o sobie Jezus: ,, Ja Jestem. Nie lękajcie się, Ja Jestem". I w tym ,,Jestem" dawał Jezus poznać swoją życiodajną obecność. Ale dawał również poznać to, Kim jest, czyli swoją tożsamość. I tak dochodzimy do myśli niezwykle pięknej, którą najgłębiej ujął Benedykt XVI. I nie ma lepszych słów niż to, żeby przytoczyć co Ojciec Święty w związku z tym rozważał, co napisał, co przeżywał. Otóż skoro Bóg najpełniej ukazał nam swoją obecność w swoim Synu, Jezusie Chrystusie, skoro w Jezusie Chrystusie Bóg objawił swoje imię ,,Jestem", to największym szczytem miłości Bożej objawionej w Chrystusie stała się tajemnica Krzyża. Jeżeli chcesz zobaczyć obecność Boga, jeżeli chcesz zobaczyć kim jest Bóg, jeżeli chcesz się przekonać, że imieniem Boga jest ,,Jestem" — popatrz na Krzyż. Bo On tam jest najpełniej. Benedykt XVI powiedział tak. Co się zaczęło w płonącym krzewie na pustyni Synajskiej, dopełnia się w płonącym drzewie Krzyża. Do Boga można teraz naprawdę zwracać się w jego wcielonym Synu. Bóg należy do naszego świata, oddał się niejako w nasze ręce. Już dalej Bóg pójść nie mógł. Poszedł najdalej, jak tylko mógł. Tak napisał wcześniej Jan Paweł II w książce ,,Przekroczyć próg nadziei". Poszedł tak daleko, że zaczęto protestować. Zaczęto wołać: „To nie przystoi Bogu”. Bóg może być transcendentny, absolutny — ale nie tak, żeby można było na Niego pluć. Żeby można Go było ukoronować cierniem. Żeby można Go było przybić do krzyża. To nie może być Bóg. Jan Paweł II napisał: Ten wielki protest nazywa się naprzód Synagogą, a potem Islamem. I jedni i drudzy nie mogą przyjąć Boga, który jest tak bardzo ludzki. Bunt przeciwko Bogu, który stał się tak bardzo ludzki. To imię Boże, ta obecność Boża stała się tak widoczna, tak namacalna, że aż człowiek nie może, nie mógł tej bliskości znieść. Dlatego mamy wobec wielkich okropieństw historii, mamy dwie perspektywy. Gdy myślimy o Auschwitz, i o wszystkim, co Auschwitz symbolizuje, myślimy o Kołymie, o deportacjach, o gehennie milionów ludzi, to wołamy: ,,Gdzie był Bóg? Gdzie był wtedy Bóg?" Pojawia się bunt przeciwko Bogu. Gdzie był Bóg, kiedy na rampach w Auschwitz i Birkenau wyładowywano ludzi, którzy szli na zagładę, Żydów, Cyganów, inne narodowości? Gdzie był Bóg, kiedy zimową porą, 10 lutego 1940 roku, w wagonach wywożono tysiące Polaków na daleką Syberię, do Kazachstanu, gdzie po drodze wyrzucano trupy tych, którzy nie mogli przeżyć? Gdzie był Bóg? Nie ma to innej odpowiedzi niż ta, która jest najbardziej chrześcijańska. Bóg był w tych piecach krematoryjnych, Bóg był na tej rampie razem z prześladowanymi, Bóg był w tych wagonach, w których umierali w męczarniach najsłabsi. Bóg był tam, gdzie pod śniegami grzebano tych, którzy umarli. Tam słychać było Boże ,,Jestem". Bóg jest zawsze po stronie prześladowanych, a nie prześladowców. Bóg jest zawsze tam, gdzie człowiek dźwiga swój krzyż. I ta odpowiedź dopiero daje człowiekowi nadzieję. Bo ukazuje że zło, które jest w świecie, byłoby nie do zniesienia, gdyby Pan Bóg nie wziął na siebie brzemienia tego zła. Gdyby nie było słychać tego Bożego imienia ,,Jestem". Jest to imię święte. Domaga się czci i miłości. To imię Boże jest zarazem, użyjmy tutaj języka z dziedziny marynistyki, ,,kotwicą zbawienia". Tak jak statek, gdy ma pozostać na miejscu, tak i człowiek płynie przez życie, ale musi mieć stały punkt odniesienia, jakieś stałe miejsce, do którego może wrócić. Ten punkt odniesienia to ,,Jestem", to Bóg. A więc płynąc przez życie nie płyniemy sami, i nie płyniemy bez celu. Ale poznanie tego imienia to również źródło konkretnych obowiązków. Co więcej, to jest to również fundament i gwarancja praw człowieka. Bo jeżeli usuniemy Boga z horyzontu ludzkiego świata, to usunięcie Boga, walka z Bogiem obraca się przede wszystkim, i najpierw, przeciwko człowiekowi. Jeżeli ktoś miał co do tego wątpliwości, to dwudziesty wiek przyniósł absolutne potwierdzenie tej prawdy. Zarówno narodowi socjaliści, brunatni, jak i międzynarodowi socjaliści, czerwoni, jak również totalitaryzm, ideologia Pol Pota, żółta, wszystko to obracało się przeciwko człowiekowi. Wszystko to zwalczając Pana Boga zwalczało tych, którzy Go wyznają, którzy są jego świadkami. Aż wreszcie — wiedzą państwo o tym doskonale — ich gniew, złość i podłość obróciły się przeciwko tym, którzy byli we własnych szeregach. Czy inaczej było z NKWD, z całym systemem sowieckim? Ci, którzy go zaprowadzali, stali się później jego krwawymi ofiarami. Otóż walka z Bogiem ugodzi człowieka, bo ona człowieka absolutnie zmienia i niszczy. Dobrze jest czasami zastanowić się nad genezą tych totalitaryzmów, tych ideologii, które były śmiercionośne z tego powodu, że ich celem najpierw był Bóg. Ale okazało się, że tym celem był od samego początku również człowiek. Ale w związku z tym w imieniu Boga istnieje też druga strona. Mianowicie nie można go nadużywać, nie można go plamić, nie można go zawłaszczać dla swoich celów. Dlaczego? Po to, by nie zniekształcać imienia Boga, by nie zniekształcać wizerunku Boga. Proszę zwrócić uwagę: jeżeli prześladowani widzieli przed sobą Niemca, który ma na klamrze ,,Gott mit uns", to było to dla nich dodatkowe upokorzenie. Bo to ,,Gott mit uns" — Bóg z nami, to była wielka obelga wobec Boga. Jeżeli dzisiaj jakikolwiek terrorysta krzyczy ,,Allahu Akbar", i za chwilę obraca się przeciw ludziom, który są obok, to jest to po prostu straszliwy grzech przeciw Bogu. Słyszeliśmy, że kilka dni temu miał miejsce okrutny zamach na Synaju. Zginęło co najmniej 305 mężczyzn, kilkaset osób było rannych. Straszny dramat! Kiedy na Bliskim Wschodzie, czy w świecie arabskim, ginie mężczyzna, to jest to nieszczęście. Bo z czego będzie żyła jego żona? Z czego będą żyły dzieci? Tam mężczyźni pracują na dom. Z Bogiem na ustach splamiono imię Boga zabijając ludzi. Ale to przestępstwo przeciwko imieniu Bożemu może być również, w bielszych rękawiczkach, i w naszym świecie. Słyszymy w różnych kontekstach choćby ,,Jak Boga kocham". A za tym idzie kłamstwo, a za tym idzie fałsz, a za tym idzie pijaństwo, a za tym idzie rozwiązłość i wszystko, co złe. A pojawia się nawiązanie do Boga! Nie możemy być wobec tego obojętni. Bo to plami, niszczy wizerunek Boga. Otóż szacunek dla Boga oznacza również szacunek dla człowieka. Powiedzieliśmy, że w tych imionach, które nosimy, są imiona teoforyczne. Ale imię każdego człowieka jest w jakiś sposób odbiciem imienia Boga. Katechizm Kościoła katolickiego, który zatwierdzony został przez Jana Pawła II, mówi tak: ,,Bóg wzywa każdego po imieniu. A więc imię każdego człowieka jest święte". Przypominamy sobie pieśń: Pan kiedyś stanął nad brzegiem,Szukał ludzi gotowych pójść za Nim A więc szuka po imieniu! A więc imię nasze jest odwzorowaniem naszych powinności, możliwości względem Boga. Stąd — powtórzmy raz jeszcze — brak szacunku wobec Boga, i wobec imienia Bożego, obraca się najpierw przeciwko człowiekowi, przeciwko ludziom. Otóż zabijając wrażliwość na Boga, i zabijając szacunek względem misterium, tajemnicy, którą jest Bóg, człowiek zamyka się na słuchanie, zamyka się na szacunek dla samego siebie, i ulega zdradliwej pokusie władzy nad ludźmi, i nad rzeczami. Bóg zagłady jest okrutną pokusą. To właśnie w imię władzy cierpią setki tysięcy, miliony ludzi. W imię władzy wybuchła wojna w Syrii, w Iraku, na sąsiedniej Ukrainie, w rozmaitych rejonach świata. Imię Boga bywa często traktowane lekkomyślnie, nawet z pogardą. Bywa nadużywane. Bywa przedmiotem bluźnierstwa, profanacji — choćby podczas spektakli i takich publikacji, które szyderczo ubliżają Bogu, i ubliżają jego wyznawcom. Ale tu musimy zwrócić uwagę na jeden szczegół. Otóż kiedy państwo słyszą o bezbożnych, czasami wręcz bluźnierczym spektaklach, a to się zdarzyło w ostatnich latach nader często, to mówi się że ,,te spektakle obrażają uczucia religijne ludzi wierzących". Uczucia religijne? Wiara nie jest sprawą li tylko emocji, chociaż emocje wzbudza. Wiara nie jest sprawą uczuć, chociaż uczucia obejmuje. Otóż jeżeli jest bluźnierczy spektakl, to on nie tylko obraża nasze uczucia, aczkolwiek je obraża — on obraża przede wszystkim Boga. Bóg nie jest ideą, koncepcją, wymysłem, hipotezą, teorią. Bóg jest Osobą! Zło tych bluźnierstw to przede wszystkim zło obrażania Boga. A my jesteśmy jego wyznawcami. I cierpimy nie z tego powodu, że odczuwamy duchowy albo psychiczny dyskomfort. Ale cierpimy przede wszystko dlatego, że obrażany jest Bóg. Znów odwołajmy się do naszych ludzkich relacji. A gdy w mojej obecności obrażany jest mój ojciec? Gdy jest poniewierana, szargana pamięć o mojej matce? Gdy ktoś z państwa będzie słyszał ironię, kpiny, sarkazm, poniewieranie swojej żony czy męża, dzieci czy kogoś bliskiego — to obraża nasze uczucia? To obraża każdego z nas w najgłębszy możliwy sposób. Obraża tego człowieka, którego to dotyczy, obraża nas. Otóż zło występków szargania imienia Bożego mieści się przede wszystkim w tym, że poniewierany jest sam Bóg. I sens tej modlitwy ,,Święć się imię Twoje" jest taki. Panie Boże, gdy wobec sytuacji w której Twoje imię jest szargane, poniewierane, my nic nie możemy, albo nam się wydaje, że nic nie możemy, to Panie Boże weź sprawy w swoje ręce. Ty sam zadbaj o świętość swojego imienia. Ty sam spraw, żeby Twoje imię nie było brukane, żebyś nie był wyszydzany i wykpiony. Jan Paweł II 24 lata temu jakby przewidział to, co się będzie działo po jego śmierci. W jednej z katechez wielkopostnych, 21 marca 1993 roku, mówił tak: Czy prawo do wolności sumienia, przekonań, i wyrażania opinii zwalnia od traktowania z pełnym szacunku uznaniem duchowego doświadczenia milionów wierzących? Czy uczucia religijne nie są najżywotniejszym i najcenniejszym uczuciami ludzkimi? Publiczne obrażanie Boga to nie jest tylko poważna wina moralna, ale również pogwałcenie konkretnego prawa osoby do szacunku dla jej przekonań religijnych. To jest jedna strona: szacunek dla przekonań religijnych. Nie dla uczuć — dla przekonań! Przekonanie jest czymś głębszym, niż uczucie. Ale jest i druga strona. Mianowicie brak szacunku dla imienia Bożego to jest po prostu deptanie, szarganie samego Boga. I my w tej modlitwie prosimy: ,,Święć się imię Twoje". Panie Boże nie dopuść, żeby Twoje imię było szargane i poniewierane. A gdy jest szargane i poniewierane — sam zatroszcz się o świętość swojego imienia. Bo my nie jesteśmy w stanie, albo jesteśmy zbyt słabi. A więc Bóg nie złożył, mówiąc obrazowo, swoich losów do końca w nasze ręce. Bo gdyby tak było, być może by przegrał. Nieraz nie mamy dość odwagi, albo dość siły, żeby obronić obecność Boga w świecie. A więc zostawiamy miejsce dla Boga tam, gdzie my uznajemy swoją bezsilność. W tej samej katechezie Jan Paweł II mówi tak: Jeżeli dzisiejszy świat wydaje się niekiedy zdławiony przez absurdalną przemoc i paraliżującą trwogę — czyż nie dzieje się tak dlatego, że zbyt rzadko na ustach, i sercach ludzi, pojawia się wołanie do Boga? Oto jest pytanie: czy świat nie byłby lepszy, bardziej sprawiedliwy, gdyby wołania do Boga były częstsze i głośniejsze? I gdyby wołano do Boga, i polegano na Bogu w tych sytuacjach, które wymagają takiego zaufania Bogu? I na koniec naszej dzisiejszej biblijnej medytacji. Ileż to razy odmawiamy modlitwę ,,Ojcze nasz"! A może, przynajmniej od czasu do czasu, warto sobie robić pewien rachunek sumienia. Odmawiam modlitwę, mówię: ,,Święć się imię Twoje" — warto się nad tym zastanowić i zadać sobie pytanie: ,,Jak obchodzę się ze świętym imieniem Boga?" Jakie jest miejsce Boga w moim życiu? Jaka jest moja więź z Bogiem, i z jego bliskością? A gdzie Bóg jest najbliżej człowieka — gdy mamy na myśli nasze chrześcijańskie życie religijne? Otóż Bóg jest najbliżej, to Boże ,,Jestem" jest w tabernakulum, w Eucharystii. Otóż jak wygląda moje nastawienie wobec tej tajemnicy bliskości Boga w Eucharystii? Czy potrafię cenić? Temu służy choćby adoracja Najświętszego Sakramentu. Adoracja czyli podziw, szacunek, uznanie, wdzięczność, że Bóg jest tak bardzo z nami. I druga sprawa. Mimo wszystkich okropności, pomimo okrucieństw, także tych, które zostały popełnione w imię Boga — ,,Gott mit uns", ,,Allahu Akbar" — nie wolno tego imienia przemilczać. Nie wolno o Bogu zapomnieć. Nie wolno o Bogu nie mówić. Nie wolno Go zepchnąć poza nawias człowieczeństwa i ludzkiej działalności. Bo to by oznaczało odrzucenie Bożej miłości. Jeżeli kogoś kochamy, to chcemy z nim być, chcemy z nim rozmawiać. Nie można dopuścić do wypchnięcia Boga na margines tego świata. Bo oznaczałoby to rezygnację z tego przymiotu, który jest najważniejszy. Musimy więc oczyszczać imię Boga. Oczyszczać z nadużywania, oczyszczać ze złego używania. Reagować tam, gdzie imię Boga jest szargane. Ale nie dokonamy tego sami. Zawsze znajdą się bluźniercy. Zawsze znajdą się ci, którzy imię Boga będą szargać. Nie mówię tu o konkretnych przykładach, bo państwo je znają bardzo dobrze. Również u nas pod pozorem sztuki, pod pozorem tego, co dzieje się w teatrze, pod pozorem kultury odbywają się bluźniercze spektakle przeciwko Bogu, przeciwko Chrystusowi, przeciwko Krzyżowi. Wydaje się, że jakby na tych, którzy się tego dopuszczają, nie ma żadnej kary. W prawie ludzkim wydaje się, że mówi się o wolności artystów, o wolności życia, o wolności słowa — aczkolwiek we wszystkich innych dziedzinach jesteśmy mocno spętani. Tu akurat jest wolność. Otóż gdy my nie możemy zadbać o to, to niech Pan Bóg sam zadba o swoją — mówiąc po ludzku — reputację. Prosimy Pana Boga modląc się ,,Święć się imię Twoje" żeby nie dopuścił do umniejszenia blasku jego imienia w świecie. Żeby to imię nie wypłowiało, nie wyszarzało. Prosimy żeby chronił cudowną możliwość nawiązywania z Nim więzi, i wzywania jego imienia. I powtórzmy na koniec: kiedy już nam brakuje sił to mówimy: ,,Święć się imię Twoje". Czyli gdy my jesteśmy bezsilni, albo zaniedbamy tę sprawę, to mówimy do Boga: ,,Panie Boże, weź sprawy w swoje ręce. Sam zadbaj o swoje imię w świecie w którym chcemy, żebyś był obecny". Dlatego ta prośba jest tak ważna. Dlatego trzeba odmawiając ,,Ojcze nasz" mieć w głowie te myśli. I dlatego trzeba starać się o obecność tego blasku imienia Bożego w świecie, w którym żyjemy. Bardzo dzisiaj państwu dziękuję. Niedługo, za niespełna trzy tygodnie usłyszymy to Boże ,,Jestem". To oczywiście to Boże ,,Jestem" w Betlejem, i Boże ,,Jestem" najpierw w naszych domach podczas wigilii, a później w kościołach. Warto również pamiętać przynajmniej niektóre myśli dzisiejszej refleksji. Bo Boże Narodzenie to jest ten czas, kiedy w gruncie rzeczy w naszej kulturze, w naszych kolędach, w naszej sztuce, w naszej obyczajowości wołamy: ,,Święć się imię Twoje". I sprawiamy, że Pan Bóg staje się wśród nas obecny. Zapraszam serdecznie 15 stycznia, to będzie trzeci poniedziałek stycznia. Od tamtej pory będziemy odmawiać modlitwę po łacinie tak długo, aż się po łacinie nauczymy. Dobrych, błogosławionych, spokojnych Świąt Bożego Narodzenia, i wszystkiego dobrego w Nowym Roku. Pochwalony Jezus Chrystus … I dodatek od ,,redaktora": Pater noster, qui es in caelis, sanctificetur nomen tuum. Adveniat regnum tuum. Fiat voluntas tua, sicut in caelo et in terra. Panem nostrum quotidianum da nobis hodie. Et dimitte nobis debita nostra, sicut et nos dimittimus debitoribus nostris. Et ne nos inducas in tentationem, sed libera nos a malo. Amen.
dodane 2007-09-18 20:39 Twoje, nie moje. To oznacza, może oznaczać stawanie się coraz mniejszym. W oczach swoich (pół biedy), ale i cudzych. Czy aby na pewno chcę, by tak się stawało? Wolałabym, żeby wzrost Twojej chwały nie wymagał mojego umniejszania. Zdecydowanie wolałabym, żeby wzrostowi Twojej chwały towarzyszył wzrost (albo choć stabilność) się Imię TwojeAmen.
co oznacza swiec sie imie twoje